01 października 2013

Szukanie książki...

To już druga sobota kiedy całą rodziną wzięliśmy udział w akcji Bloger chowa książki. O wcześniejszym naszym szukaniu możecie przeczytać TU
Tym razem postanowiliśmy, że damy szansę innym i wyruszymy popołudniu na poszukiwania. A dokładniej po Podróżach Myszki Norki, Remmic'a i Koziołka Matołka. Tym razem książki schowane były gdzieś nad Jeziorem Długim. Jadźka tak jak i za pierwszym razem była bardzo podekscytowana szukaniem.

 Postanowiliśmy, że nasze poszukiwania zaczniemy od wskazówki numer 1:

"Gdzie niekrótkie w Olsztynie leży jezioro,
Doskonałe miejsce jest na spacery wokoło.
Książka pod drewnianym pomostem schowana,
dla wielbicieli powieści będzie jak malowana."

To było oczywiste, że chodzi o most, przez który można przejść na drugą stronę jeziora (dlatego też zaparkowaliśmy na likusach ;) ). Przeszukaliśmy każdą stronę pomostu. Schylaliśmy się, kucaliśmy, obchodziliśmy i... nic! Nawet kartki nie było. Wtedy zaczęliśmy się zastanawiać czy jest jakiś inny pomost nad tym jeziorem... Z pomocą przyszedł nam internet...jak się okazało nie można być niczego pewnym. Pomost, przy którym byliśmy nie był pomostem bo... był mostem :)  Po szybkim przeanalizowaniu całej ścieżki wokół jeziora wiedzieliśmy już o jaki pomost chodzi. Zanim jednak ruszyliśmy do niego przeczytaliśmy drugą wskazówkę, oto ona:
"Z jednej strony masz jezioro, las po drugiej,
Do schodów dojdziesz po chwili długiej.
Wchodzisz, po lewej drzewo z miliona pni złożone,
A karty powieści między te pnie włożone."

 Weszliśmy po schodach, które znajdowały się koło mostu i rozglądamy się ... na lewo  (bo tak wskazówka mówi) i nic. Nie ma.... Wpadłam na pomysł, że te "drzewo z milionami pni złożone" to taka metafora i chodzi o drzewo, które ma więcej niż 2pnie... więc wracamy i szukamy. Oczywiście szukamy na lewo... znaczy się prawo bo wracaliśmy. Wchodziliśmy nawet w gąszcz i... nic! 
Pomyślałam sobie, że ten Marcin to przebiegły jest i schował książkę porządnie :)  Chodzimy, szukamy i nic... nawet kartki! Wtedy mój NieMąż przypomniał sobie że idąc wzdłuż jeziora są jeszcze jedne schody... nowe schody... 
Ruszyliśmy w podskokach. Jadzia uśmiechnięta zbierała szyszki, patyki oraz kamyki. Śpiewałyśmy, rozmawiałyśmy i podziwiałyśmy widoki (które były cudowne) Aż tu nagle doszłyśmy do schodów, obok których rosły dwa drzewa "z miliona pni złożonych" i ... znalazłyśmy kartkę. Jadzia była smutna, że książki nie było. Całą drogę do pomostu tłumaczyłam jej na czym polega ta zabawa ...
 Kiedy dochodziliśmy do pomostu zobaczyliśmy pana koszącego trawę przy pomoście. Pomyślałam sobie, że książki nie ma. Nie myliłam się! Po 15minutach klękania, kucania i gmerania ręką pod pomostem nie znaleźliśmy ani książki, ani kartki... No trudno. I tak spędziliśmy bardzo miło sobotnie popołudnie i na pewno w kolejną sobotę ruszymy ponownie za poszukiwania.


Chcecie również pobawić się z nami?Zapraszam na stronę Marcina gdzie znajdziecie wszystkie informacje.

3 komentarze:

  1. Pewnie już to wypatrzyłaś sama, ale na wszelki wypadek daję namiary: http://www.bezpiecznymaluch.com.pl/akademia/szczegoly/101 (w tę sobotę 05.10. jest bezpłatna Akademia Bezpiecznego Malucha, przed sekundą się rejestrowałam i były jeszcze miejsca). A potem są Warsztaty Bezpiecznego Malucha 24.10. Zerknij, może Cię to zainteresuje :-) . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Zapraszam do zabawy :-)!

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że jesteś!
Twoje zdanie jest dla mnie ważne dlatego jeżeli chcesz je wyrazić nie krępuj się :)