06 sierpnia 2015

Arcydzieła, malowanie i moja duma



Kiedy pięć lat temu wyjęłam pierwsze kredki i pokazałam Jadzi jaką frajdą może być kolorowanie, nie mogłam się doczekać kiedy jej arcydzieła będę kolekcjonowała w teczce. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że czeka ją długa droga do odważnego i przede wszystkim świadomego malowania, kolorowania bądź rysowania.

Kiedy maluch zaczyna malować cieszymy się z pierwszej pogryzmolonej kartki. Następnie przepełnia nas duma kiedy pierwszy raz podaną kolorowankę świadomie „pokoloruje”. Jjednym kolorem. Po czym tłumaczymy aby wzięło różne kolory by rysunek był kolorowy. Kiedy już opanuje sztukę kolorowego rysowania tłumaczymy, że nie należy wychodzić za linie. Uczymy pierwszych łatwych rysunków i zachęcamy by starało się odwzorować.  Kolejnym krokiem jest pokazanie różnych narzędzi, którymi możemy malować. Kredki ołówkowe, świecowe, farby, ołówek, flamastry,  kolorowe długopisy bądź zakreślacze. Niby pokazywałam, tłumaczyłam i poszerzałam jej wizję malowania. Mimo wszystko czułam, że to za mało. Chciałam pokazać, że malowanie jest zabawą nie mającą sztywnych reguł. I tak zaczynając od początku pokazywałam jej różne sposoby kolorowania. Temperując kredki świecowe i palcami rozcierając. Kolorowanki malowałyśmy robiąc kolorowe linie wzdłuż konturów postaci. Zamiast pędzelków używałyśmy własnych palców lub pałeczek do uszu. Odciskałyśmy stopy, dłonie, kolana oraz łokcie na kartce. Flamastrami kolorowałyśmy kamienie, chusteczki, kostki lodu oraz stare koszulki. Rysowałyśmy tatuaże na skórze oraz obrazy na ścianach. Rozcierałyśmy plastelinę na kartce, a także rozmazywałyśmy kleje brokatowe. Następnie doszły sypkie brokaty, cekiny, naklejki, bibuła, gazeta jak i przyklejanie kawałków materiałów, włosów swoich i sztucznych oraz obierków z natemperowanych kredek.
Czy przy tym bawiłam się razem z Jadzią? Oczywiście! Czy lubiłam brudzić się i wygłupiać razem z nią? Jasne, że tak. Oczywiście były chwile kiedy sprzątanie trwało godziną czasu. Były momenty kiedy chciałam powiedzieć „dosyć”, usiądź sama i pokoloruj kolorowankę „normalnie”. Nie raz pewnie starałam się narzucić swój sposób bądź przekonać ją by robiła to po mojemu aby potem było mniej sprzątania. Jednak kiedy teraz patrzę na jej rysunki, w których jest jej „dokładność” i wizja. Jak widzę jak kreatywnie potrafi użyć przedmiotów, w zasięgu jej wzroku by stworzyć coś niesamowitego, to uśmiecham się sama do siebie. Cieszę się, że po drodze nie zwątpiłam. Jestem dumna z siebie, że nie narzuciłam Jej swojej wizji i nie wmówiłam, że malować można tylko w dany sposób. Nie zabiłam w Niej czegoś istotnego- wyobraźni.


2 komentarze:

  1. Super, że wytrwałaś w swoich postanowieniach. Rysunek naprawdę robi wrażenie. Widać, że Jadzia ma rozwiniętą wyobraźnię.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że jesteś!
Twoje zdanie jest dla mnie ważne dlatego jeżeli chcesz je wyrazić nie krępuj się :)