23 stycznia 2014

O ważnych sprawach trzeba mówić głośno!

Pięć lat temu urodziłam Jadzie. Było dla mnie oczywiste, że karmić ją będę piersią. Dlaczego było oczywiste? A czemu miałoby nie być? Jestem kobietą, ssakiem i tak zostałyśmy stworzone. Jednak kiedy już była po tej stronie, razem z nami, okazało się, że mamy pewne problemy.

Ja 22 letnia młoda mama nie miałam pojęcia jak zabrać się do przystawienia jej. Niestety nikt mi tego w szpitalu nie powiedział. Położna nie pomogła. Zostawiła nas samych sobie na całą noc (urodziłam przed północą). Jadzia płakała... a raczej darła się! Nie wiedziałam jak jej pomóc. Nosiłam, śpiewałam, kilkanaście razy pieluchy zmieniałam, przystawiałam do piersi jednej i drugiej co jakiś czas (bez rezultatu) płacząc przy tym z bezradności. Rano kiedy przyjechał mój NieMąż rozkleiłam się zupełnie.Nie dawałam rady, nie potrafiłam, nie nadawałam się. Nie miałam twardych piersi ani żadnych guzków. Nic mnie nie bolało. Ja po prostu nie potrafiłam nakarmić mojej córki. Nie wiedziałam jak. Młoda ciągle płakała. Kiedy zmienił się dyżur i nowa położna przyszła do mnie było jeszcze gorzej! Straszyła, że zostaniemy dłużej w szpitalu bo dziecko nie je. Mówiła, że zabierze mi ją i glukozą dokarmi, a mąż niech pojedzie po mleko. Nie zgodziłam się na dokarmienie jej. Oburzona poszła po pediatrę... i tu zaczęły się cyrki... Najgorsze 3dni mojego życia. Przeryczałam je całe. Oczywiście ukradkiem lub w towarzystwie NieMęża błagając go był został ze mną na noc. Czemu ukradkiem? Bo wszyscy wokół cieszyli się, że mają zdrowe dziecko, karmili i uśmiechali się do niego. A ja? A ja byłam beznadziejna bo nie potrafiłam nakarmić mojego dziecka. Pediatra oznajmiła mi, że głodzę dziecko i źle przystawiam bo Jadzia musi chwycić całą brodawkę. Po czym wyszła. Ja dwoiłam się i troiłam. Niestety nie potrafiła chwycić...albo ja jej przystawić. W pierwszej dobie życia Jadzi doszedł nam kolejny problem. Mianowicie problem z wydaleniem smółki... Horror!!! Nie spałam. Nosiłam na rękach i przystawiałam. Przystawiałam i na rękach nosiłam. Niestety bez rezultatu. Tak mam świadomość tego, że moje dziecko całą dobę nie jadło. Nie pozwoliłam jej dokarmić bo bałam się, że nie będzie chciała już piersi. Poza tym wiedziałam, że nam się uda. MUSI!!!
Podczas kolejnej zmiany zlitowała się nade mną inna położna i przyszła podać czopek Jadzi i dać jakieś kropelki (nie wiem jakie bo nie powiedziała ale wydaje mi się, że jakiś espumisan) oraz pokazała jak nosić na ramieniu ażeby pomóc dziecku. Po kilku godzinach noszenia w ten sposób udało się! Jadzia przestała płakać, załatwiła się i zasnęła. Pomyślałam, że teraz to będzie już z górki. Jak ją brzuch nie boli to bez problemu zacznie jeść. Myliłam się... Popołudniu zawitała Pani pediatra i stwierdziła, że zostawią nas dłużej bo dziecko ciągle śpi i nie je. Poza tym nie nauczyłam się jak ją karmić. Poprosiłam wtedy o kogoś kto mi pomoże. Zamiast pomocy usłyszałam w teorii  jakie są pozycje przystawiania dziecka do piersi. Pisałam już, że ciągle ryczałam?! Jednak nie poddałam się! Wiedziałam, choć może wtedy miałam nadzieję, że nam się uda. Chciałam tego.  Kiedy tak siedziałam i płakałam przyszła do mnie położna. Obudziła Jadzie i pokazała mi w jaki sposób włożyć dziecku sutek z brodawką do buzi. Przeanalizowałyśmy wszystkie pozycje aż znalazłyśmy tą która podpasuje Młodej. Udało się! Jadzia zaczęła ciągnąć...

To był koniec problemu z karmieniem piersią. Chciałam karmić. Jadzia chętnie ciągnęła. To nic, że większość czasu była przy piersi. Lubiłam to. Ten czas tylko dla nas. Tą bliskość kiedy patrzyła mi się w oczy i uśmiechała się jedząc. Kiedy śpiewałam jej  i głaskałam po nosku a ona  jadła wpatrując się we mnie tymi brązowymi oczętami.Było cudownie... do czasu. Kolejną kłoda pod moimi nogami była tarczyca...a raczej ówczesny endokrynolog, który oznajmił iż przy niedoczynności tarczycy MUSZĘ przestać karmić ażebym  mogła się leczyć. Absolutnie pomyślałam! Teraz moje mleko jest dla Jadzi bardzo potrzebne. Nie przestałam karmić za to przestałam brać leki przez co roztyłam się okrutnie. Włosy wypadały mi garściami, a spać mogłam całymi dniami. Nie miało to znaczenia. Najważniejsze było to, że karmiłam i dostarczałam jej mleka, a w nim składników odżywczych, których potrzebowała. Po jakimś czasie kiedy moja waga nie miała zamiaru stanąć z dobrymi radami weszła rodzina. Prosiła, próbowała potrząsnąć mną, a nawet kazała przestać karmić i zająć się sobą. Nie słuchałam. Nie chciałam. Karmienie piersią było dla mnie bardzo ważne. Ta więź, która się wytworzyła między mną a Jadzią była magiczna. Była nasza...
Niestety uległam. Kiedy słyszysz ciągle, od wszystkich:
- Zobacz jak wyglądasz! Trzeba zadbać teraz o siebie!
- Ona ma już 6 miesięcy- wystarczy tego. Jest duża! Podaj jej już mleko!
- Jak to wygląda, żeby półroczne dziecko przy cycku jeszcze siedziało...
- Budzi Ci się w nocy 5 razy? No co Ty zwariowałaś? Próchnice będzie miała. Ona nie powinna się już budzić w nocy.
- Budzi się z przyzwyczajenia a nie z głodu.
- Słyszałaś sama, że lekarz (endokrynolog) kazał Ci przestać karmić. Jak lekarz tak mówi to ma rację. On ma większą wiedzę od Ciebie.
Nie wiesz co myśleć. Oni chcą pomóc jednak zamiast tego dołują i przytłaczają. Nie miałam siły walczyć dalej. Po mojej stronie był NieMąż jednak nacisk otoczenia był zbyt duży. nie dałam rady... uległam. Niestety. Najgorszy był moment kiedy podałam jej butelkę z mlekiem, a ona... ją po prostu wypiła. Pamiętam jak płakałam. Na początku karmił jak butelką NieMąż. Czułam się winna. Czułam, że zawiodłam. Czułam się beznadziejnie. Żałuję! Żałuję tego, że byłam na tyle głupia żeby odstawić. Żałuję, że słuchałam tych wszystkich "dobrych" rad. Żałuję, że nie uwierzyłam sobie...

Temat zaczęłam zgłębiać. Niestety było już za późno ażeby wznowić laktację. Od tamtej pory każdą moją ciężarną koleżankę bądź koleżankę koleżanki raczę opowieścią co ja przeszłam z Jadzią. Nie dlatego żeby zdołować i pokazać, że było trudno bowcale nie musiało tak być. Gdyby tylko położne były bardziej uświadomione. Gdyby ktokolwiek powiedział mi, że istnieje ktoś taki jak doradca laktacyjny. Może sprawy potoczyłyby się inaczej. Może karmiłabym dłużej....
Karmiłam niecałe 8 miesięcy. Najpiękniejsze osiem miesięcy.Wspominam je cudownie choć nie ukrywam, że pisząc tego posta łzy same napływały mi do oczu. Nie pogodziłam się z tym i chyba nigdy nie pogodzę.

Czemu postanowiłam o tym napisać? Bo denerwują mnie mity na temat karmienia piersią! Bo uważam,że jak kobieta postanawia nie karmić wogóle dziecka to powinna:
1. Dowiedzieć się dlaczego jej mleko jest aż tak ważne dla dziecka
2. Dowiedzieć się jakie są plusy karmienia piersią (również dla niej)
3.Dowiedzieć się iż ładny biust można mieć również karmiąc piersią wystarczy tylko miec dobrze dobrany biustonosz przez cały okres karmienia.

Jeżeli nie chcesz karmić piersią to nie wymyślaj, że nie masz pokarmu, że dziecko się nie najada i musiałaś mleko kupić. Żyjemy w XXI wieku i mamy to szczęście, że istnieją  doradcy laktacyjni. Po co one są? Ano po to żeby pomóc Ci mamo podczas kryzysu laktacyjnego. Aby stwierdzić czy rzeczywiście nie masz pokarmu i co zrobić by pobudzić laktację. Podpowie jak przystawić, jak często i co dodatkowo możesz zrobić. Wystarczy chcieć. Nic więcej! Dlatego ponownie apeluję nie wprowadzajcie siebie nawzajem drogie mamy w błąd stawiając sobie samemu diagnozę, że mleka nie posiadacie. Zostawcie to specjalistom.


28 komentarzy:

  1. brawo! Trzeba głośno o tym mówić, bo wokół pełno ludzi, którzy "dobrze radzą" jak tylko pojawi się jakaś przeszkoda w karmieniu - "podaj butlekę, nie będzie głodne, będzie spało całą noc"

    I coraz bardziej wkurzają mnie teksty - "jeszcze karmisz?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też je ciągle słyszę. Po co karmisz? Przecież mleko nie ma już żadnej wartości? Taki duży chłopak a jeszcze cycka ciągnie? grrr... nienawidzę tych pytań!

      Usuń
    2. o o o, i ja to też usłyszałam i to od szanowanej pani doktor - po 6 miesiącu pani mleko jest nic nie warte. A tym bardziej, że mój Mały ma alergię, i to była porada w celu zapobiegnięcia alergii - przejście na mm. Ania S. :)

      Usuń
  2. Bardzo ważny i bardzo mądry post Karolina! Ja o moje i Hubisia wspólne "karmienie" walczyłam prawie miesiąc. I gdy wszyscy już, łącznie z moją pediatrą, stracili wiarę, że się uda, Hubi nagle załapał! Nie wolno się poddawać, nigdy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie każdy jest tak silny psychicznie żeby stawić czoło tym "dobrym" radom. Nie każdy potrafi iść do przodu kiedy wszyscy wokół atakują. Trzeba uświadamiać! Mówić i karmić publicznie!!! DOrosły ma prawo jeść na przystanku, w parku bądź restauracji gdy jest głodne. Dziecko też ma prawo ssać pierś na ławce w centrum handlowym czy knajpie!

      Usuń
  3. Ja również miałam ciężkie początki i przeryczane dni spędzone w szpitalu. Mila była wcześniakiem i nie miała wyrobionego odruchu sssania. Nie budziła się do karmienia, trzeba było ją budzić a to nie było łatwe zadanie - nie działało na nią nawet rozbieranie, spała dalej. Gdy w końcu udawało się ją dobudzić to nie umiałam jej przystawić - położnym się to jakoś udawało a mi w ogóle :| Do tego doszedł nawał pokarmu - piersi jak balony, twarde jak kamienie, mleko lejące się strumieniami i zalewające malutką Emilkę... Mała traciła na wadze, ja ryczałam na krągło z bezsilności. Od początku musiałam też odciągać swoje mleko i podawać je strzykawce Emilką (z powodu braku odruchu ssania) ale to nie było też proste - nie wiadomo było ile tego mleka wciskać do buźki, bałam się aby się Mała nie zakrztusiła... Na moje pytanie czy mogę ją dokarmiać z butli SWOIM mlekiem usłyszałam, ze myślę tylko o sobie a nie o dobru dziecka... Załamałam się jeszcze bardziej. Dobrze, że w tym momencie trafiłam na salę 3osobową i dostałam wsparcie od innej mamy. Powiedziała mi, że jeżeli chcę dokarmiać butlą to mam to robić i już :) Po kryjomu odciągałam więc mleko laktatorem, przelewałam do butli i podawałam Emilce - w końcu zaczęła przybierać na wadze i wypisano nas do domu :) Oczywiście nie zaprzestałam prób przystawiania do piersi - w domu po tygodniu mogłam całkowicie zrezygnować z butli. Karmiłam Milkę piersią prawie 1,5 roku :) Cieszę się, że pomimo braku wsparcia i pomocy na początku to się nie poddałam i mi się udało - przynajmniej to bo niestety poród naturalny nie był mi dany :(
    Z Fabim na szczęście od samego początku nie było problemów z karmieniem piersią :) Jego też udało mi się karmić 1 rok i 8 miesięcy :) Najfajniejsze jest to, że gdy leżałam w szpitalu po urodzeniu Fabiego to widziałam, że zmieniło się podejście położnych i lekarzy - dwie kobiety z mojej sali miały problemy z karmieniem i naprawdę dużo im pomagano - wielokrotnie pokazywano jak przystawiać i to do skutku aż się młodej mamie zaczęło to udawać :)
    Miesiące karmienia piersią były dla mnie cudownym przeżyciem i z żalem za każdym razem kończyłam ten etap macierzyństwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Silna babka z Ciebie Aga! :) Trzeba zaufać sobie, wsłuchać się w siebie i swoją intuicje a powoli wszystko zacznie się układać.
      Dla mnie też okres karmienia piersią jest cudownym wspomnieniem :)

      Usuń
  4. Joanna Drankowicz U mnie było podobnie... Jak urodził się Bartuś to na moją prośbę o ponoc w przystawieniu położne widząc moje piersi stwierdziły że bez nakładek suę bie uda i sobie poszły (a było to 6 lat temu) i ja głupia poszłam za ich rada i walczyłam przez miesiąc ale poległam. Ten ból, te ciągle poranione brodawki... Koszmar... Butelka była zbawieniem. Przy Krzysiu walczyłam 2,5 miesiąca i też ta sama historia :-( butelka nas uratowała. A teraz jest zupełnie innaczej Mała ssie oięknie od początku a i teraz zupełnie inne jest innaczej w szpitalu większa chęć pomocy u położnych. Karmienie jest super i bardzo żałuje że z chłopcami mi nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś nie było tej pomocy ze stron położnych. Wydaje mi się, że łatwiej było podac butle bo nie zajmowało tyle czasu. Nie jesteśmy same w tym. Wiele z nas przeszło takie problemy dlatego trzeba mówic głośno i nie wstydzić się tego. Wspólnymi siłami damy radę. :)

      Usuń
  5. Bardzo dobry i potrzebny post. Ja karmiłam swojego synka 1,5 roku. Wiedziałam od początku, że bedę karmić i że zrobię wszystko, żeby to zrobić. Oczywiście na początku pojawiły się problemy. Pomimo, że byłam już "wyedukowana" w temacie, oraz już nie najmłodsza, okazało, się, że nie potrafię przystawić dziecka do piersi. Na szczęście położne bardzo mi pomagały. W domu zaczęły się problemy z nawałem mlecznym, zastojami, krwawiącymi brodawkami, bólem związanym z przystawianiem do piersi tak silnym, że płakałam. Korzystałam z silikonowych nakładek, chociaż czytałam, że się je odradza. Mnie pomogły. Po około dwóch miesiącach, karmienie stało się czystą przyjemnością. Uwielbiałam je! Dzięki temu sporo schudłam, a synek rósł i nadal rośnie zdrowo. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dlaczego uważacie, że to położne powinny pomagać w rozwiązywaniu problemów z karmieniem piersią? czy one są do tego przygotowane?? Autorce artykułu i gratuluję i dziękuję, spotkanie ze świadomym człowiekiem zawsze buduje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście uważam, że po urodzeniu dziecka mama powinna mieć konsultację z doradcą laktacyjnym. Niestety to tylko moja cicha nadzieja. Prawda jest taka, że położna pomaga lub tez nie młodej mamie na początku mlecznej drogi. Jeżeli uda się trafić na pomocną położną mamy szczęście... a za doradce, dobrego doradcę trzeba zapłacić. Nie każdego stać.

      Usuń
    2. Przy pierwszym dziecku jest to bardzo ważne, aby kompetentna osoba pokierowała młodą matka, która może i teorię ma opanowaną, ale praktyka to zupełnie co innego. Ja rodziłam w lipcu 2013r., akurat nie miałam problemu z karmieniem, ale sąsiadki na łóżku obok owszem. I muszę powiedzieć, że położne pomagały im w znalezieniu odpowiedniej pozycji, pokazywały jak przystawić dzieciątko. Ale co się działo w ich domu to już nie wiem. A i ja miałam kłopoty. Pewna, że twarde, pełne piersi to oznaka, iż mam odpowiednią ilość mleka nie zdawałam sobie sprawy,że właśnie robi mi się zastój! i ciocia mi pokazała, że z moich piersi nic nie leci, bo są przepełnione. Oczywiście popłakałam się, że ja matka nie wiem co się dzieje i że moje dziecko wcale nie je. Ale po szybkiej interwencji laktatora zaczęłam panować nad swoimi piersiami ;)
      Również chciałabym się podzielić moim poglądem na temat karmienia butelką. Bo są sytuacje kiedy matka rzeczywiście nie może karmić piersią - choroba, zupełny brak pokarmu lub inne sytuacje i ja uważam, że takich matek nie należy krytykować. Ale nie mogę zrozumieć, że matki świadomie wybierają mm. Znajoma mamy opowiadała, że jej siostrzenica (kobieta blisko czterdziestki) mająca pokarm, zaczęła przyjmować jakieś tabletki, aby zanikł pokarm, bo ona nie chciała karmić, bo na dwa dni dwa tygodnie po porodzie na koncert jechała...To dla mnie nie zrozumiałe. A wszystkim Mamą, które walczyły o naturalne karmienie gratuluję wytrwałości i determinacji. Może i mnie to przy następnej ciąży spotka.

      Usuń
    3. Jak będziesz potrzebowała wsparcie PISZ! :) Pomożemy :)

      Usuń
  7. Tak. Trzeba pisać i mówić o tym głośno. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W sumie może nie będę się wypowiadać, bo nie byłam w takiej sytuacji, więc nie zamierzam oceniać, czy dobrze, czy źle postąpili w szpitalu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim zdaniem, jeżeli chce się karmić to trzeba o to walczyć, a nie się poddawać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie zawsze ma się siłę na walkę skoro nasz społeczeństwo wszystko wie lepiej i patrzy z pogardą na kobiety karmiące piersią publicznie. .. ale zgadzam się z jednym- nie można się poddawać!

      Usuń
  10. Specjalistka stwierdziła mój brak pokarmu i teraz wiem to będzie kontrowersyjne, ale jak uda mi się urodzić drugie maleństwo nie będę walczyć o karmienie piersią. Nie dlatego, że jestem małolatą i nie wiem co i jak. Tylko ze względów na Szymka by nie poczuł się gorszy i chyba jednak przyzwyczaiłam się już do butelki i nie chcę przechodzić tego samego od nowa. A to że ktoś nie chce karmić, to indywidualna sprawa i jesteśmy w XXI wieku i niech każdy decyduje jak nakarmi dziecko. Bo ważniejsze jest szczęśliwe i spokojne dziecko jak i szczęśliwa niesfrustrowana mama :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie mówisz, że ze względu na starsze dziecko nie będziesz karmiła młodszego? To trochę tak jakbyś drugiemu dziecku nie kupiła jakiejś zabawki bo przy pierwszym nie było Cię na to stać...

      Usuń
    2. Sandra, serio? Decyzję o tym, by nie karmić drugiego dziecka argumentujesz tym, by Szymek nie poczuł się gorszy, że jego nie karmiłaś???? Naprawdę uważasz, że to dobry powód? I że Szymek będzie miał traumę? Ja rozumiem, że możesz podjąć decyzję o niekarmieniu, ale nie przenoś za to odpowiedzialności na swoje starsze dziecko, bo to nie w porządku w stosunku do niego. I nie gniewaj się na mnie za tę opinię, bardzo Cię lubię i szanuję, ale akurat takiego podejścia do sprawy nie jestem w stanie zrozumieć..

      Usuń
    3. Hmmm ja byłam karmiona butlą a mój młodszy brat piersią i naprawdę nigdy przenigdy nie czułam się przez to gorsza i nie miałam o to do mamy żalu czy pretensji...

      Usuń
  11. Witaj, jestem tu pierwszy raz, ale na pewno zostaje na dluzej!
    Do tematu: naprawde endokrynolog kazal przestac karmic przy lekach? Zdziwiona jestem.... tez mam niedoczynnosc, wyszla w ciazy i caly czas bralam leki, nadal biore i to coraz wieksza dawke ale moja lekarz nawet nie wspomniala o tym ze mam nie karmic! I juz w szpitalu po porodzie gdy karmila (no dobra probowalam bo tez problemy na poczatku mialam) dawali mi leki na tarczyce i nic nie mowili ze mam nei karmic. Bardzo jestem zdziwiona. Dowiadywalas sie cos wiecej na ten temat? Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do nas :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że jesteś!
Twoje zdanie jest dla mnie ważne dlatego jeżeli chcesz je wyrazić nie krępuj się :)