Kiedy na świcie pojawia się Twoje dziecko wiesz jedno, zrobisz wszystko ażeby było szczęśliwe. Pokonasz wszelką trudność i przeniesiesz nie jedną górę byle tylko pomóc i ułatwić życie swojemu dziecku. Nie dopuszczasz do siebie myśli, że coś może pójść nie tak. Nie wyobrażasz sobie nawet sytuacji, w której nie będziesz mógł za wiele zrobić. Co więcej wydaje Ci się, że coś takiego jak bezsilność nie istnieje.
Ja też tak myślałam. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym nie móc nic zrobić dla mojego dziecka w jakichkolwiek sytuacjach. Myślałam tak do dzisiejszego dnia. Uczucie bezsilności mnie pochłonęło. Zalało moje ciało i umysł. Mam wrażenie jakbym chciała się poruszyć, a mimo tego jak bardzo próbuje to skutek jest ten sam- brak ruchu. I powiem Wam szczerze, że mam pustkę w głowie. Chcę bardzo coś zrobić ale nie wiem co.
Jadzia jest pogodnym uśmiechniętym dzieckiem. Uwielbia być wśród ludzi i mogłaby cały dzień bawić się z dziećmi. Nie ma problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. Co więcej bez skrępowania potrafi zaproponować wspólną zabawę dziecku, którego nie zna. Do przedszkola chodzi odkąd skończyła 2,5 roku. Z uśmiechem na twarzy od pierwszego dnia pokonywała każdy dzień w przedszkolu. Aż do dziś. Najpierw z utęsknieniem czekała na dzień kiedy pozna nowe koleżanki i kolegów. Przebierała nogami i szykowała kreacje na ten ważny dzień. A teraz słyszę "Mamo nie chcę tu zostać". Serce mi się łamie bo zabrać jej nie mogę, co najwyżej odprowadzać ją najpóźniej jak tylko mogę i przychodzić najwcześniej jak to jest możliwe. Do przedszkola gdzie chciałam ażeby chodziła się nie dostała. I pomimo mojego uporu i dzwonienia oraz chodzenia do pani dyrektor, przyjęta nie będzie.
Tak bardzo chciałabym przenieść ją do przedszkola gdzie są jej koleżanki i koledzy (7 osób na całą 25osobową grupę) lecz nie mogę. I choćbym góry miała przenosić to nie przeskoczę tego. A chciałabym. I przez około 4 godzinny myślami jestem z nią. I oprócz tego, że przytulam i daje buziaki to nic więcej zrobić nie mogę.
Wszyscy mówią "poczekaj, przyzwyczai się", "początki zawsze są trudne". A ja nie chcę by się przyzwyczajała. Nie chce żeby początki były trudne. Chcę żeby z uśmiechem na ustach wstawała rano i na skrzydłach biegła do przedszkola. Chcę żeby ta radość wróciła...
jak ja jeszcze daleko jestem w tyle w tym temacie i sam nie wiem czy czytać powinnam - strasznie źle się nastawiam. Moje plany to praca a Czort do przedszkola - oby było z górki - tego i Wam życzę :*
OdpowiedzUsuńBlankowa
Szkoda, że nie dostała się do przedszkola ze swoimi przyjaciółmi :| u Was nie było tak, że jeżeli dziecko chodziło już do danego przedszkola to automatycznie dostawało się do starszej grupy?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za szybkie nawiązanie nowych przyjaźni przez Jadźkę - wtedy na pewno wróci radość z chodzenia do przedszkola :)