09 maja 2014

Uśmiech na twarzy i to nie byle jaki uśmiech...

Szok! Totalny szok! Nie spodziewałam się tego. Znaczy się jak pomyśleć o całym zdarzeniu dłużej to teoretycznie wiedziałam, że ta chwila nadejdzie. Jednakże myślałam, że będą jakieś oznaki zbliżającej się zmiany. A tu nic. Zero. Stało się. Trochę płaczu, trochę łez, a potem uśmiech na twarzy i to nie byle jaki uśmiech...
bo uśmiech szczerbaty. Wypadł Jadzi ząb! Pomyślicie "wielkie mi rzeczy. No wypadł i co?!" Ano właśnie to. Tak po prostu. Podeszła do mnie i powiedziała "Mamo ząb mi się rusza". Myślę sobie ale jak? Pokazuje mi. Faktycznie ząb się rusza... a raczej odchyla pod kątem 45stopni. Tak nagle. Bez zapowiedzi. Tłumaczę więc jej żeby wypychała go językiem do przodu i wypadnie. Na początku płacz i strach. No niby wiedziała, że zęby wypadają i wyrastają nowe. Jednak to pierwszy wypadający ząb i nie wiedziała czego się spodziewać. W dodatku tak nagle. Bez zapowiedzi.

Kiedy język nie pomagał w pozbyciu się zęba z jamy ustnej powiedziałam jej ażeby chwyciła go rękami i ruszała. Tak też zrobiła. Oczywiście przez papier toaletowy (z owieczkami). Odważnie chwyciła zęba i ruszała we wszystkie strony. Ząb trzymał się na tak zwanym "włosku". Zaproponowałam ażeby jabłko zjadła. Długo nie myśląc chwyciła jabłko i przednimi zębami wgryzła się w nie. Ząb dalej na swoim miejscu, a z oczu poleciały Jadzi łzy. Poprosiła żebym jej wyrwała. Umyłam ręce, chwyciłam go palcami i ... wyjęłam. Tak po prostu. Jabłko musiało go już wyrwać tylko nie wypadł. I tak oto tym sposobem straciliśmy pierwszego zęba.


Niby nic. Zwykły ząb. Pierwszy mleczny odłożony do "kuferka na mleczaki". Leży sobie i czeka na resztę zębów. A do mnie nagle dotarło, że niedługo wyjdzie jej STAŁY, dorosły ząb. Będzie go miała już do końca. Pierwszy krok w dorosłość. Pomyślicie, że przesadzam ale ja pamiętam jak dopiero jej wychodziły. Jak męczyła się tygodniami. Zwijała z bólu i wysoką gorączką. Jak wisiała nam na rękach całymi dniami, a my próbowaliśmy uspokoić ją śpiewając do ucha i bujając. Jak w nocy siedzieliśmy bez ruchu bo tylko w ten sposób zasypiała wymęczona bólem. Była mała. Polegała tylko na nas. Uczyła się nas i siebie, a my uczyliśmy się jej. A wczoraj stała przede mną z zębem w ręku. Dumna jak paw. I z uśmiechem na ustach oznajmiała wszystkim wkoło co się właśnie wydarzyło. Nadchodzą zmiany. Nie ważne czy je chcesz czy nie chcesz. One i tak nastąpią. Z każdym dniem przybliżają nasze dzieci do samodzielności i wkroczenia w dorosłość. A nas rodziców do świadomości, że nadejdzie taki dzień kiedy zatęsknimy za odgłosem biegnących stópek rzucających się do naszego łóżka w sobotni poranek...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszę się, że jesteś!
Twoje zdanie jest dla mnie ważne dlatego jeżeli chcesz je wyrazić nie krępuj się :)