19 listopada 2013

ZROBIŁAM TO!

Powszechnie uważa się, że weekendy są od odpoczywania. Od odetchnięcia, relaksu, spędzenia tego czasu z przyjaciółmi i rodziną. Dodatkowo leniuchujemy i nadganiamy domowe zaległości.  Próbowaliśmy. To nie dla nas. Nie potrafię wylegiwać się w łóżku do 10.  Chodzić w piżamie do 12 i oglądać filmy w telewizji. NUUUUUDA! My potrzebujemy działać! Uwielbiamy być wśród ludzi, a jeszcze jak Ci ludzie spotykają się ze sobą w konkretnym celu (który i nam leży, a raczej krąży we krwi czekając na realizację) to jest REWELACYJNIE!



Pomysł ten chodził mi po głowie już od dłuższego czasu. Komukolwiek o tym mówiłam patrzył na mnie z niedowierzaniem. Ba! słyszałam nawet, że to nie dla mnie. Wymyślam, nie można tak z biegu wejść. Trzeba przygotować swój organizm do tego. I tak oto tym sposobem mój plan został wstrzymany. Kolejny raz się przekonałam, że słuchać to należy samej siebie! O zdanie jak najbardziej warto spytać, poprosić o radę.. ale nic poza tym!!!

Podjarałam się ponownie jakiś tydzień temu. Kiedy rozmawiając z koleżanką przez telefon dowiedziałam się, że nasz wspólny kolega jest MORSEM i w niedziele o 12 spotykają się za Hotelem Omega aby wspólnie wziąć kąpiel. Od razu wiedziałam, że będę tam  i ja :)

Pojechaliśmy całą rodziną.  NieMąż został ze śpiącym Kacprowym w aucie. Zaparkował jednak tak żeby widzieć mnie wchodzącą do wody :) Jadzisława biegała po piachu karmiąc kaczki. Ja natomiast piszczałam :) Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Piszczałam, skakałam, chodziłam i ciągle gadałam. Byłam tak podekscytowana, że aż trzęsłam się z tej ekscytacji.
Przed wejściem do wody podpisałam oświadczenie oraz dostałam regulamin. Dodatkowo przemiły Pan wytłumaczył mi jak będzie wyglądała ta wspólna kąpiel. Z każda minutą przybywało osób. Myślałam, że będzie ich garstka, a tu takie zaskoczenie. W końcu nadeszła pora na rozgrzewkę. Stojąc w kole zaczęliśmy powtarzać to co pokazywał Pan stojący w środku. Były pajacyki, wymachy ramion,wymachy nóg, przysiady, pompki, skakanie w miejscu i znów pajacyki. Wszystko po to żeby się ogrzać. I faktycznie, po tej 10 minutowej rozgrzewce nie czułam tych 6stopni na plusie, które pokazywał Citroen. Teraz miało się wydarzyć to na co tyle czekałam. Zaczęłam drżeć. Nie wiem czy z zimna czy z tej radości, że za chwilę, za sekundę mam stać zanurzona po szyję w wodzie. Żeby było jasne do wody nie weszłam sama. I to nie dlatego, że potrzebowałam kogoś kto ze mną to zrobi, a dlatego, iż osoby kąpiące się pierwszy raz wchodzą do wody z instruktorem. Kiedy wszyscy znaleźli się już w wodzie nadeszła pora na mnie i mojego instruktora. Weszłam do kostek... poczułam, że stopy zaczynają mi drętwieć. Uśmiech na twarzy nie znikał. Wchodziłam dalej. Instruktor cały czas koło mnie. Mówił coś  ale nie mam pojęcia co. Byłam tak podjarana tym że stoję po pas w zimnej wodzie w listopadzie, że wogóle go nie słuchałam.  Kiedy tak staliśmy nadeszła pora na zanurzenie się. Pan instruktor wytłumaczył, że zrobimy to powoli, na raz-dwa-trzy. Tak też było. ZANURZYŁAM SIĘ PO SZYJĘ. Było zimno. Na tyle zimno, że trudno było mi złapać oddech. Było ciężko więc wstałam. Instruktor kazał spokojnie oddychać, co robiłam. Próbujemy jeszcze raz. Kolejne raz-dwa-trzy i znowu jestem zamoczona w wodzie. Oddychać było nadal ciężko. Instruktor stwierdził że na pierwszy raz wystarczy więc wyszłam... uśmiechając się od ucha do ucha. Wychodząc zauważyłam mojego NieMęża biegnącego z telefonem w jednym ręku, a Kacprowym w drugim, robiącego mi zdjęcie  (dziękuję).  Kiedy wyszłam na brzeg okryłam się ręcznikiem i wogóle nie było mi zimno. Fakt stopy miałam totalnie zdrętwiałe. Kiedy szłam po kamieniach do miejsca gdzie mogłam się przebrać (namiot na podwórku) nie czułam niczego. Było mi ciepło i z uśmiechem na twarzy nie mogłam uwierzyć, że ZROBIŁAM TO :) Do przebrania się potrzebowałam pomocy (tak zdrętwiałe nogi miałam!). Z pomocą przyszła moja dobra koleżanka. Kiedy weszłyśmy do namiotu i zaczęłam się rozbierać, koleżanka trzymała mi ręcznik wokół ciała... Stojąc rozebrana od pasa w górę zauważyłam, że wokół mnie są sami faceci... Nikogo to pewnie nie zdziwi jak napiszę, że zamiast do damskiego namiotu weszłam do męskiego?! Panowie, mężczyźni i chłopcy zaczęli się uśmiechać i oferować swoją pomoc. My z koleżanką zaczęłyśmy się śmiać. Kiedy ubrałam się (od pasa w górę) przeszłyśmy do damskiego namiotu gdzie dokończyłam się ubierać. Uwierzcie mi nie robię tego specjalnie. Mi się to po prostu samo przytrafia... a może jestem tak zakręcona?! ;) Zmieniam motto na " Dzień bez wpadki to dzień stracony!"" :)

Do końca dnia było mi zimno... nie potrafiłam się ogrzać. Dopiero wieczorna dłuższa kąpiel i ciepła kołdra sprawiły, że poczułam ciepło. Mimo wszystko powiem Wam, że było warto! Nie wiem czy w kolejną niedzielę wybiorę się ponownie... ale na pewno jeszcze tam wrócę. Jeżeli jesteście z Olsztyna i potrzebujecie wsparcia to chętnie pomogę :) Możemy umówić się na wspólne wejście do wody :) Nie będziecie żałować!








7 komentarzy:

  1. Szalona! Spełniłaś swoje marzenie, gratulacje kochana ;);*

    OdpowiedzUsuń
  2. szalona :D aaaaaaaaż się trzęsę :D aaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  3. podziwiam :D szalona :D:D:D
    aż mi zimno się zrobiło ;P szacun wariatko :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Od samego czytania mi zimno. Moja koleżanka się morsuje na miejskiej od niecałego miesiąca i też mówi że fajnie i że przy drugim wejściu do wody to już super ciepło jest.
    Gratuluję odwagi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liwka zapraszam ze mną :) Nie dajcie się prosić :)

      Usuń

Cieszę się, że jesteś!
Twoje zdanie jest dla mnie ważne dlatego jeżeli chcesz je wyrazić nie krępuj się :)