07 listopada 2015

Życie to coś więcej niż technika.

Jestem staroświecka. Jestem niemodna. Nudna. Nie idę z duchem czasu. Nie znam się. Nie wiem jak moje dzieci ze mną wytrzymują. Przecież to wstyd. Powiedziałabym nawet, że w dzisiejszych czasach nie można się do takich rzeczy przyznawać...


Moje dzieci nie mają tabletu. A przepraszam Iga ma. Dostała na urodziny lecz nie używa go.  Moje dzieci nie mają telewizora w pokoju ani komórki. Moje dzieci nie grają w gry elektroniczne. Żadne. Na telefonie nie mam ani jednej apki ściągniętej dla dzieci. Moje dzieci nie są szczęśliwymi posiadaczami żadnego przenośnego odtwarzacza mp3, mp4 czy dvd. Moje dzieci nie są na bieżąco z nowymi bajkami oraz nie śledzą kinowych nowości. I dobrze mi z tym. Z czystym sumieniem i uśmiechem na ustach mogę Wam powiedzieć, że da się żyć bez tego. Zaraz pewnie usłyszę falę krytyki, że żyjemy w takich czasach iż technika to dla dzieci rzecz normalna. Owszem zgadzam się. Jak dorwą mój telefon to bez problemu wiedzą jak się nim obsłużyć. Jednak ja uważam, że 6letnie dziecko (a tym bardziej 3 letnie) nie musi już tego wszystkiego znać. Świat jest na tyle ciekawy, że chciałabym aby to dostrzegli. Zamiast dać dziecku pograć na telefonie lub tablecie wole wyjść porysować z nimi kredą. Pojeździć na rowerze, hulajnodze bądź descorolce. Pograć w klasy lub pokazać jak się gra w gumę. Ścigać się do najbliższego drzewa i zbierać kolorowe liście z trawy. A gdy pada deszcz ubrać się ciepło założyć kalosze i pójść skakać razem po kałużach. Czasami ściągnąć kalosze i pozwolić by woda z piaskiem łaskotała nas po stopach. Natomiast kiedy wrócimy przemoknięci i zmarznięci do domu zrobić kakao (Te prawdziwe. Naturalne. Z miodem.) i pograć w grzybobranie lub domino. Ewentualnie zaszaleć z twisterem i ponaklejać sobie tatuaże na nogach. Nauczyć dzieci grać w kółko i krzyżyk. Wytłumaczyć na czym polega gra w kropki i dlaczego w Piotrusiu przegrywa ten kto ma kartę. Pokazać, że gra w warcaby może być ciekawa, a wspólne rysowanie kojarzyć się będzie ze śmiechem i pomazanymi rękami. Bo świat nie jest idealny tak jak w grach. Świat nie jest pokolorowany równo i dokładnie. Bywa również tak, że ktoś wyjdzie za linie, a pomimo tego obrazek jest cudownie wyjątkowy. Z drugiej strony te wszystkie dodatki do życia są drogie i najnormalniej w świecie nie stać mnie na nie. Choć w sumie jakby mi zależało i uznałabym te cuda techniki za niezbędne przedmioty w życiu moich dzieci to pewnie zamiast zrzucać się cała rodziną na kolejny wielki zestaw lego, kupiłabym tablet, telefon bądz przenośny odtwarzacz dvd.

Moje dzieci w domu nie nauczyły się pisać. Choć w sumie Jadzia interesowała się literkami i cyferkami przed pójściem do szkoły i na jej prośbę kupiłam jedną książkę z alfabetem. Nic poza tym. Nie siedziałam z moimi dziećmi i nie uczyłam ich języka migowego jak były małe (pomimo tego, że znam. Choć teraz to za dużo powiedziane bo od 5 lat nie posługiwałam się nim). Nie czułam potrzeby ani tym bardziej chęci uczyć je czytania, dodawania czy też nazw państw i miast. Nie miałam nigdy ciśnienia żeby pierwsze mówiło, chodziło, skakało czy też recytowało wiersze. Uważam, że pewnych rzeczy dziecko powinno nauczyć się w szkole. Od tego jest. To tam znajdują się kompetentni ludzie z bardzo dużym doświadczeniem, których zadaniem jest nauczyć dziecko pisać i czytać. A fakt że wiem jak diagnozować i wspomagać dzieci z trudnościami szkolnymi nie oznacza, że od małegomusze się nakrecać i szkolić, uczyć wpajać czy też analizować każdy ich ruch. Jestem mamą. W dodatku staroświecką. Czego ja mogę nauczyć moje dzieci? Jak zadzwonić po pomoc kiedy zemdleje w domu. Mogę również nauczyć jak otwierać i zamykać drzwi na klucz. Pozwolić by same sobie robiły kanapki i otwierały jogurt. Nie przeszkadzać we wkładaniu słomki do kartonika z piciem oraz cierpliwie uczyć wiązać sznurowadła. Pozwolić by same przechodziły przez jezdnie jak nauczę ich zasad bezpiecznego przechodzenia oraz pozwolić samemu kupić bułkę w sklepie.

Nie idę z duchem czasu. Ani nawet nie krocze obok wyznaczonych trendów. Jestem passe. Ale powiem Wam coś szczerze.  Jeżeli jest szansa że moje dzieci dzięki temu będą śmiały się na głos i wspominały te dni to uważam, że jest warto!  Bo przecież na telefonie tablecie jeszcze zdążą pograć. A bajek i filmów naoglądają się jeszcze w życiu. Mam nadzieję że część z nich również ze mną...

1 komentarz:

  1. Ogólnie nie jesteśmy za tym, żeby dzieciaki cały dzień siedziały z nosami w tych wszystkich sprzętach. O wiele bardziej korzystnie wyjdą im zabawy, które będą wspominać po latach, niż kolejna rozegrana gierka.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że jesteś!
Twoje zdanie jest dla mnie ważne dlatego jeżeli chcesz je wyrazić nie krępuj się :)